Zgodnie z obietnicami przyszedł czas na podsumowanie tegorocznego festiwalu Jarocin 2013. 45 koncertów na dwóch scenach, a do tego dochodzą jeszcze sztuki na Polu Namiotowym, gdzie zagrali m.in. Uliczny Opryszek i Sztywny Pal Azji.. Nie dało się tam nudzić. Oto dzień pierwszy.
Piątek rozpoczęliśmy od... koncertu Kamila Bednarka. Spokojnie, nie wartość muzyczna tego średnio sympatycznego chłopaka nas zainteresowała. W czasie gdy rozwrzeszczane nastolatki bawiły się pod sceną, przez teren festiwalu przechadzali się... Jerry Only, Dez Cadena oraz Eric Arce, a więc totalna legenda, jedna z największych gwiazd tegorocznego Jarocina, uff, przed państwem: Misfits.
Moim pozytywem tegorocznego Jarocina byli Nowozelandczycy z I Am Giant. Po gwieździe rodem z Eski Rock (panowie ze sceny dziękowali stacji za promocję w Polsce) nie spodziewałem się więcej niż kilku chwytliwych, mocno popowych melodii. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy na scenie

Panów wcześniej mogliście kojarzyć z singli Purple Heart czy Let It Go, które mocno promowała wymieniona wcześniej stacja radiowa. Dzisiaj stali się pełnoprawną częścią jarocińskiego święta, a słowa o nowym przyjacielu z Polski, które skierowali do... piwa Lech, ostatecznie kupiły publikę.
Przed 23:00 na scenie w końcu pojawili się Misfits. Jerry nie był specjalnie wygadany, między kawałkami ograniczał się raczej do słów "one, two, three, four!". Ciekawie zrobiło się, gdy Cadena

Co ciekawe panowie pozostali w Jarocinie na noc i na festiwalu pojawili się także drugiego dnia - tym razem już w "cywilu" i wzbudzając nieco mniejsze zainteresowanie. Nie każdy potrafi rozpoznać Jerrego bez zbroi, a Cadeny bez make-up'u. Doskonale udało się to jednak pewnej blond-włosej niewieście, którą wyraźnie upatrzył sobie Jerry i nie omieszkał pozwolić sobie na kilka namiętnych buziaków. Ot tak, stojąc w tłumie, podczas koncertu Menzingers w sobotę... W końcu potwór też człowiek.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz